czwartek, 7 maja 2015

Rozdział XII Kivushi

Altei się udało. Kiedy Kivushi wypił miksturę, poczuł że wracają mu siły. Specjalnie wypił ją w nocy, w tedy kiedy było dużo chmur zasłaniających niebo, żeby nie padło na niego światło które mogło mu tymczasowo odebrać moc.
-Nareszcie! Wykrzyknął i rzucił piorunem w drzewo które na oczach Altei rozwaliło się na części.
-Tak....ja też się cieszę......ale czy mógłbyś teraz dotrzymać umowy i pójść do Nisa. Przypomniała brązowa.
-Niech Ci będzie. Odparł Kivushi i ruszył w stronę domu Nisa, Kiro, Ihy i Luko.

                                                                                                    ***
Nis akurat nie mógł zasnąć. Postanowił się przejść po Wyspie Skał, ale tak żeby nie obudzić Risy. Wyruszył więc. Ale nie wiedział jeszcze kogo tam spotka. A spotkał Kivushiego! "Wspólnik" Altei podniósł wysoko olbrzymią skałę i miał nią rzucić w przybranego brat Kiro, spódłował.
Hałas obudził Rise która natychmiast zobaczyła co się dzieje.
-Aaaaaa!!! Krzyczała i szybko dała Nisowi znak żeby biegł za nią. Uciekali i wskoczyli do wielkiego dołu gdzie spadali jakąś  całą masę metrów w dół. Kivushi nie wiedział gdzie uciekli. Postanowił się nimi nie przejmować. Co Altea może mu zrobić jak nie wykona zadania?! Miał teraz ważniejsze sprawy na głowie. Chciał się zemścić za to uwięzienie. Ale najpierw musiał zebrać siły. Padał z sił.
Opuścił Wyspę Skał i poszedł do swojego dawnego domu - na dzikie, opuszczone zakątki Ziemi wygnanych.
                                                                                        ***
Tymczasem Nis i Risa siedzieli bezpiecznie w swojej kryjówce o której wiedziała tylko ich paczka.
-Kto to był? Spytał Nis, licząc że jego koleżanka wie.
-Słyszałam o nim wiele legend, ale nigdy w niego nie wierzyłam - zaczęła opowieść sierota - on jest Kivushi. Kiedyś siał postrach ale pokonał go pies który też miał moce. Ten pies nazywał się Torello. Niestety dawno już nie żyję.
-To kto teraz pokona Kivushiego?!
-Jest szansa że to ktoś z potomków Torello.
-Skąd mamy wiedzieć kto jest jego potomkiem.
-To chyba oczywiste........Orlondo!
-Orlondo?! Myślisz że on da radę?!
-Na pewno. Musimy mu to powiedzieć jak najszybciej.
Szczeniaki wyszły z kryjówki i spostrzegły że nie ma już napastnika.
Ruszyły więc do Orlondo.

                                                                                                       ***
Przyjaciele szukali go, aż w końcu znaleźli.
-Orlondo!  - Wołali - Jest bardzo ważne zadanie dla Ciebie!
:)

3 komentarze:

  1. Fajny rozdział, naprawdę świetny. Myślę, że Orlono może da sobie radę.

    OdpowiedzUsuń
  2. Coraz więcej fantasy - super :D Ciekawe kiedy się skończy ta nienawiść Altei do Nisa. Oby Orlondo był w stanie im pomóc :)

    OdpowiedzUsuń
  3. Lubię psy. Fajnego masz bloga. Oby Orlonowi nic się nie stało.

    OdpowiedzUsuń