niedziela, 31 maja 2015

Rozdział XIV Ziemia Wygnańców

 Piątka przyjaciół przemieszczała się po bagnach. Było tam obrzydliwie, najbardziej brzydziły się Enna i Risa.
-Mówiłem żeby panienki zostały na Wyspie Skał. Zaśmiał się magiczny kolega pozostałych psiaków.
-Ej... Risie wyraźnie to się nie spodobało więc szturchnęła go.
Nagle, zatrzymali się przed wielkimi, ruchomymi piaskami, które rozciągały się przez całą Ziemie Wygnańców. Za ruchomymi piaskami była właśnie ta dzika część bagien, do której wędrowcy zmierzali.
-Ale jak My się tam znajdziemy....? Miał obawy mały bermeńcik.
-To proste - zaśmiał się Orlondo i uniósł się w górę na ognistej kuli, po czym przeleciał nad przeszkodą - widzicie?
-Szkoda tylko że nie każdy z nas umie czarować ogniem. Czarnofutra wyraziła swoje nie zadowolenie.
-Przecież tylko JA muszę wyruszyć na tą misję. Powiedział.
-A nie uważasz że przyjaciele TEŻ są Ci potrzebni? Spytał poważnie przybrany brat Nisa.
-Nie. Odpowiedział kundelek pewny siebie i znikły za zaroślami.
Oni jeszcze chwilę na niego patrzyli, ale kiedy zgubili go wzrokiem, spojrzeli  na siebie. Każdy zadawał sobie pytanie: "Co teraz zrobić?".
-Wracajmy. Zaoferowała mała husky i podniosła łapę i lepkiego błota. Fuj!
-Nie możemy go zostawić! Obronił przyjaciela Nis.
-Przecież on powiedział że nie potrzebuje nas... Labradorka nie rozumiała o co chodzi białemu.
-Owszem! Tak powiedział - wyraził swoje zdanie drugi chłopak z paczki - ale to wcale nie znaczy że tak myślał. Znam już trochę Orla i wiem że on pewnie chce tylko zgrywać twardziela.
Małe suczki spojrzały na siebie porozumiewawczo. Obie przekonały się do tego co mówili ich koledzy.
-To jak się przedostaniemy bo raczej nie przeskoczymy. Zaśmiała się fioletowooka.
-Dlaczego nie! Wykrzyknął były książę i rozpędził się do skoku po czym dał susa górą. Udało mu się! Przeskoczył!
-Teraz Wy. Powiedział do oczarowanych kompanów.
Nis postanowił spróbować następny, rozpędził się i skoczył. Jego skok też powiódł się oczekiwanym sukcesem! Po jego skoku, skoczyła także Risa. Jej próba udała się nie mal perfekcyjnie!
-En, spróbuj, to nie trudne! Nawoływali przyjaciele. Suczka z przerażeniem spojrzała na odległość, którą ma przeskoczyć. Ale przełknęła ślinę i rozpędziła się. Zamknęła oczy, a jej łapy nie mal się przed nią uginały. Ale źle wymierzyła odległość i wpadła w tą morderczą pułapkę.
-Nie! Krzyknął Nis i próbował podać jej swoją łapę, ale się nie udało.
Piaski wciągnęły psinkę!
-Nie! Wykrzyknęli wszyscy razem. Nie byli w stanie dalej iść. Nie bez En! Położyli się na trawie, a do oczu same napływały im łzy.
-To przez Kivushiego! - Nis szybko znalazł winowajce - Gdyby nie on to nie bylibyśmy tu teraz i En by żyła!
-Musimy ją pomścić... - oznajmiła najlepsza przyjaciółka Enny - Idziemy!
Trójka przyjaciół ruszyła marszem przed siebie. Ale nie wiedzieli jednego - Enna żyje!
Ale co się z nią tak naprawdę stało skoro nie umarła? Otóż tego dowiecie się w następnym rozdziale...

sobota, 23 maja 2015

Rozdział XIII Lekcja

-O co chodzi? Spytał Orlondo.
-Musisz pokonać Kivushiego - wytłumaczyła mu Risa - tylko ty możesz ro zrobić.
-Ja?! Nie mógł uwierzyć kolega.
-Tak - odpowiedzieli - tylko ktoś musi Ci dać lekcje - dodał Nis.
-Ale kto...? Zapytał psiak.
No i tu klops! Przecież nie było innych magicznych psów więc kto miał dać lekcje ich koledze?
-Właśnie. Poparła mała husky.
-No... - zastanawiał się biały - może rozejrzymy się po Dolinie Cudów?
-Dobrze....ale co nam to da? Spytała fioletowooka.
-Tam możemy spotkać kogoś kto pomoże nam szybko wyszkolić Orlondo na wojownika. Odpowiedział syn Ihy.
-To chodźmy! - zawołał "wojownik" - Nie ma czasu do stracenia!
Przyjaciele poszli do Doliny Cudów. Pełzały i latały tam przeróżne stworzenia. Ale ich uwagę przykuł smutny ptak siedzący na drzewie. Orlondo od razu do niego podbiegł.
-Miałem cię w snach! Wykrzyknął szczeniak.
-Domyślam się - odpowiedział ptak - było tak ponieważ ja też miałem kiedyś moc władania ogniem.
-A co się stało? Spytali Risa i Nis, którzy też podeszli do drzewa.
Ptak zaczął więc swoją opowieść.
-Kiedyś miałem tą moc, ale kiedy byłem nastolatkiem, zły smok uznał że ptak nie może mieć magicznej mocy, ponieważ to by było hańbą. Wytłumaczył.
-A mógłbyś Mnie nauczyć używać mojej magii w walce? Zadał bez namysłu pytanie biało-brązowy.
-Oczywiście. -  Zgodził się od razu rozmówca. - A teraz chodźcie ze mną.
Ptak uniósł się w górę i zaczął prowadzić szczeniaki. Zaprowadził ich na pewną polankę.
-Rzuć kulą ognia w to drzewo. Rozkazał "nauczyciel".
Orlondo wyczarował ognistą kulę i cisnął nią z całej siły w drzewo.
-Brawo! Wykrzyknęli Nis i Risa.
Tylko ptak nie był zadowolony.
-Spróbuj jeszcze raz - rzekł - ale tym razem z pewnością siebie!
-Ja byłem pewny siebie....Tłumaczył uczeń.
-Jakoś nie było tego widać. Upomniał były mag.
Orlondo spróbował więc jeszcze raz na innym drzewie. Tym razem wyszło mu perfekcyjnie! I tym razem wszyscy go pochwalili. Nawet grupka zebranych stworzeń.
-Jesteś już na pewno gotowy. Ogłosił ptak.
-Ale....- jęknął Orlondo - przecież ja tylko....
-Ale widać było że sobie poradzisz w walce. -  Oznajmił  mieszkaniec Doliny Cudów - Powodzenia!
Psiaki opuściły dolinę i ruszyły w stronę Ziemi Wygnańców. Trzeba było przecież poszukać Kivushiego. Ale w ostatniej chwili się zatrzymali.
-Przecież Kiro i En też powinni z nami iść. Powiedział Nis.
-Racja. Przyznali Risa i Orlondo.
Trójka przyjaciół poszła więc na Wyspę Skał. Tam bawili się Enna i Kiro. Risa wszystko im wytłumaczyła. Trzynóg i czarna psinka zgodzili się pójść z nimi. Tak więc poszli - prosto na Ziemie Wygnańców....


~~~~~~~~~~~~~~~~
Ciąg dalszy będzie możliwe że 30 lub 31 maja. Mam duże zaległości  - przepraszam.
W poniedziałek jadę na Zieloną szkołę.
Jak myślicie? Czy na Ziemi Wygnańców nasi bohaterowie spotkają Altea'e?
P.S. Zapraszam też na bloga z komiksami: http://nasze-komiksy.blogspot.com/
Można się tam dopisać i dodawać swoje komiksy.






czwartek, 7 maja 2015

Rozdział XII Kivushi

Altei się udało. Kiedy Kivushi wypił miksturę, poczuł że wracają mu siły. Specjalnie wypił ją w nocy, w tedy kiedy było dużo chmur zasłaniających niebo, żeby nie padło na niego światło które mogło mu tymczasowo odebrać moc.
-Nareszcie! Wykrzyknął i rzucił piorunem w drzewo które na oczach Altei rozwaliło się na części.
-Tak....ja też się cieszę......ale czy mógłbyś teraz dotrzymać umowy i pójść do Nisa. Przypomniała brązowa.
-Niech Ci będzie. Odparł Kivushi i ruszył w stronę domu Nisa, Kiro, Ihy i Luko.

                                                                                                    ***
Nis akurat nie mógł zasnąć. Postanowił się przejść po Wyspie Skał, ale tak żeby nie obudzić Risy. Wyruszył więc. Ale nie wiedział jeszcze kogo tam spotka. A spotkał Kivushiego! "Wspólnik" Altei podniósł wysoko olbrzymią skałę i miał nią rzucić w przybranego brat Kiro, spódłował.
Hałas obudził Rise która natychmiast zobaczyła co się dzieje.
-Aaaaaa!!! Krzyczała i szybko dała Nisowi znak żeby biegł za nią. Uciekali i wskoczyli do wielkiego dołu gdzie spadali jakąś  całą masę metrów w dół. Kivushi nie wiedział gdzie uciekli. Postanowił się nimi nie przejmować. Co Altea może mu zrobić jak nie wykona zadania?! Miał teraz ważniejsze sprawy na głowie. Chciał się zemścić za to uwięzienie. Ale najpierw musiał zebrać siły. Padał z sił.
Opuścił Wyspę Skał i poszedł do swojego dawnego domu - na dzikie, opuszczone zakątki Ziemi wygnanych.
                                                                                        ***
Tymczasem Nis i Risa siedzieli bezpiecznie w swojej kryjówce o której wiedziała tylko ich paczka.
-Kto to był? Spytał Nis, licząc że jego koleżanka wie.
-Słyszałam o nim wiele legend, ale nigdy w niego nie wierzyłam - zaczęła opowieść sierota - on jest Kivushi. Kiedyś siał postrach ale pokonał go pies który też miał moce. Ten pies nazywał się Torello. Niestety dawno już nie żyję.
-To kto teraz pokona Kivushiego?!
-Jest szansa że to ktoś z potomków Torello.
-Skąd mamy wiedzieć kto jest jego potomkiem.
-To chyba oczywiste........Orlondo!
-Orlondo?! Myślisz że on da radę?!
-Na pewno. Musimy mu to powiedzieć jak najszybciej.
Szczeniaki wyszły z kryjówki i spostrzegły że nie ma już napastnika.
Ruszyły więc do Orlondo.

                                                                                                       ***
Przyjaciele szukali go, aż w końcu znaleźli.
-Orlondo!  - Wołali - Jest bardzo ważne zadanie dla Ciebie!
:)